Active Holidays

czyli aktywny wypoczynek dla amatorów ruchu

Navigation

  • Strona główna
  • Sporty Ekstremalne
  • Sporty wodne
  • Rowery
  • Trening
  • Rekreacja
  • Kontakt

Do Szwecji w nieznane

samotnoscSzwecja kryje w sobie jeszcze wiele łowisk nie odkrytych dla polskiego wędkarza. Wyjazd na nieznane nam dotąd jeziora był celem naszej majowej wyprawy. Aby zdecydować się jaki mamy obrać kierunek poprosiliśmy o pomoc Active Holidey – firmę turystyczną specjalizującą się w organizowaniu wypraw wędkarskich. Otrzymaliśmy kilka propozycji z których wybraliśmy dwie- KORRÖ i RISEBO
Obydwa regiony znajdują się w południowej części Szwecji oddalonych od siebie o ok. 250 km. Nie znane dotąd polskiemu wędkarzowi akweny potrafią rozbudzić wyobraźnię o bytujących tam okazach ryb drapieżnych które tylko czekają na swoje odkrycie. Ale nie one same w sobie były celem naszej wyprawy. Wiadomo , że aby poznać dobrze daną wodę trzeba w niej połowić kilka razy w różnych porach roku i wtedy jest szansa zapolować na prawdziwe okazy okoni , szczupaków i sandaczy. Wyprawa wędkarska w nieznane ma ten smaczek że wszystko jest niewiadome i wymaga dopiero odkrycia.

Tegoroczna zima ciągnęła się długo i mieliśmy obawy czy majowy termin wyjazdu do Szwecji nie będzie zbyt wczesny. Trafić na drapieżniki które właśnie zakończyły tarło lub są w jego trakcie nie byłoby najszczęśliwszym rozwiązaniem. Ponieważ takie rzeczy planuje się już w długie , zimowe wieczory to ewentualna zmiana terminu teraz nie wchodziła w rachubę.

Uczestnicy wyprawy, w tym ja, w umówionym czasie znaleźliśmy się na promie do Karlskrony. Majowa aura na szczęście sprzyjała ciepłą pogodą i prawdziwą eksplozją wiosny. Neptun też był dla nas łaskawy więc podróż przez Bałtyk upłynęła nam bez nieprzewidzianych emocji.

Ośrodek Korrö

Po godzinie jazdy samochodem ( to tylko 60km od promu)jesteśmy na miejscu. Ośrodek Korrö położony jest wśród lasów i tak naprawdę nie przypomina typowego ośrodka turystycznego do jakich przywykliśmy w Polsce. Duży , wiejski piętrowy dom z kilkudziesięcioletnim stażem , kilka mniejszych 200-letnich zabudowań a wszystko przedzielone rzeczką Ronnebyån o kilku metrach szerokości przepływającą przez sam środek .Rzeczka ta wypływa z jeziora Viren – celu naszej podróży. Po około godzinie jesteśmy już spakowani na ryby i po załatwieniu licencji u przemiłych gospodarzy siadamy pośpiesznie do wygodnych łodzi wyposażonych w silniki elektryczne. Trochę nas to zdziwiło ale gospodarz ośrodka śpiesznie nam wytłumaczył , że jezioro przy całej swojej urokliwości jest w zasadzie płytkie z rozsianymi wszędzie podwodnymi głazami które tak naprawdę wykluczają swobodne pływanie na silniku spalinowym gdyż grozi to pewną kolizją i rozbiciem łodzi .

Po przepłynięciu pięciuset metrowego odcinka szerokiego kanału wypływamy na otwartą przestrzeń jeziora. Jak okiem sięgnąć wszędzie widać bliżej i dalej wystające głazy z lustra jeziora. I jesteśmy tylko my- nie ma nikogo na jeziorze. Czyż to nie marzenie każdego wędkarza? Nasze przynęty śpiesznie wędrują do wody. Już po chwili padają pierwsze szczupaki.- największy ponad 80cm. Jezioro słynie z potężnych garbusów o których opowiadał nam gospodarz więc staramy się jak najszybciej namierzyć okonie w nadziei ,że trafimy na okazy. Ale jak to bywa na pierwszej wyprawie nie jest to takie proste. Duże ryby mają swoje zwyczaje i swoje tajemnice na odkrycie których trzeba nieraz trochę poczekać. Łowimy okonie do 35 -38 cm i to bez specjalnych ceregieli. Ryby biorą chętnie na klasyczne rippery w kolorach perły i motoroil oraz na obrotówki o numeracji 3 i 4 typu Aglia. Szczupaki dobrze atakują srebrzyste wahadłówki i klasyczne gumy w kolorze białym, perłowym i zielonkawym. Również mała czarna obrotówka z żółtymi akcentami o numerze dwa którą używałem do polowania na okonie chętnie była atakowana przez szczupaki. A gdy zapragnęliśmy odmiany wystarczyło podpłynąć pod trzciny których sporo było w kanale wypływającym z jeziora i używając delikatnych zestawów spinningowych uzbrojonych w lekkie , dwu gramowe główki jigowe z maleńkimi twisterkami można było łowić piękne wzdręgi. Szczególnie Grzegorz i Sławek oddawali się tej przyjemności .

Spędziliśmy tam trzy urokliwe dni w zasadzie podobne do siebie, pełne wędkarskich niespodzianek gdzie każdy z nas połowił codziennie szczupaki , okonie i wzdręgi i można śmiało stwierdzić ,że jezioro Viren jest rybnym akwenem który kryje na pewno jeszcze niejedną tajemnicę i dużo większe ryby niż te które udało się nam złowić.

Risebo

Po południu spakowani obieramy kierunek na Risebo. Droga wiedzie wśród niekończących się sosnowych szwedzkich lasów poprzecinanych strumieniami , rzekami i tajemniczymi jeziorami na widok których serce biło nam mocniej. To co uderza polskiego, zmotoryzowanego turystę to prawie puste drogi o świetnej nawierzchni i poczucie komfortu podróży. Jeszcze przed zachodem słońca docieramy do celu – głównej bazy turystycznej w Risebo. Tam otrzymujemy wyczerpujące informacje o naszej kwaterze oraz plan dojazdu do samotnego domku na wzgórzu nieopodal pogranicza dwóch dużych jezior. Tu spędzimy trzy dni podczas których będziemy łowić w różnych miejscach. Teren Risebo to kilkanaście jezior i jeziorek rozrzuconych w pagórkowatym , zalesionym terenie , doskonale zagospodarowanych na potrzeby wędkarzy. Te mniejsze przygotowane są dla wędkarstwa muchowego. Nie tylko zarybione są wspaniałymi rybami łososiowatymi ( tęczaki , potokowce ) ale też bardzo dobrze przygotowane są drogi i ścieżki wokół jezior łącznie z przygotowanymi ścieżkami dla niepełnosprawnych wędkarzy. Część jezior udostępniona jest również dla spinningistów.

Następnego dnia rano przygotowani w pełnym rynsztunku wyruszmy na spotkanie z jeziorowymi pstrągami. Uprzedzono nas , że poza tegorocznymi zarybieniami żyją tam również pstrągi ze starszych zarybień i nierzadko mają już po kilka kilogramów. Pstrąg to płochliwa ryba więc trzeba zachować ostrożność przy podchodzeniu do brzegów i starać się zarzucić przynętę możliwie jak najdalej. Uznałem , że odpowiednią przynętą powinny być małe wahadłówki w stonowanych kolorach gdyż taką błystkę można posłać daleko w jezioro . Pomysł był trafiony bo już po dwudziestu minutach Mateusz zapiął pierwszy tęczaka. Jakże ta ryba dzielnie walczyła! Wspaniała kondycja i piękny , srebrzysty wygląd dodawały uroku holu tego muskularnego wojownika . Ryba ta walczy do końca i nawet w momencie lądowania wykonuje zwinne akrobacje. Uwieczniłem rybę na zdjęciu , okaz miał ponad dwa kilogramy. Tego dnia pozostali uczestnicy naszej wyprawy szybko dorównali do szeregu i każdy na koniec dnia mógł się pochwalić kilkoma pstrągami tęczowymi i potokowymi gdzie każdy z nich miał co najmniej 50cm. długości. To nie bajer – tak było!!! Zabraliśmy kilka do konsumpcji – były wyśmienite.

Kolejny dzień postanowiliśmy poświęcić na łowienie szczupaków i okoni w jeziorach które widać było z okien naszej kwatery. Czekały na nas wygodne łodzie wiosłowe a na życzenie również mieliśmy do dyspozycji silniki spalinowe. Podzieliliśmy zadania między siebie . Grzegorz i Sławek postanowili zapolować na okonie a ja z Mateuszem na szczupaki. Niestety opóźniona wiosna sprawiła ,że nasze wyniki nie były jak na szwedzkie realia oszałamiające. Mój największy szczupak padł na jerka i ważył pod cztery kilogramy . Dorzuciliśmy do tego kilka okoni i przerwaliśmy łowienie bo mocno się rozpadało. Druga łódź miała więcej farta bo okoni połowili więcej. Lecz z obserwacji Grzegorza wynikało , że ryby te odbywały jeszcze tarło ( opóźniona wiosna ) i nie było sensu dalej je łowić. Dodać należy , że oba jeziora są stosunkowo głębokie i szukanie ryby w tym czasie w okolicach brzegu nie dawało dobrych rezultatów.
W rozmowie z właścicielką Campingu Wędkarskiego Risebo – panią…………. dowiedzieliśmy się , że co roku jej klienci łowią w tych jeziorach szczupaki 8-10 kilogramowe oraz okonie dochodzące do dwóch kilogramów i ma to miejsce na przełomie czerwca i września , przy cieplejszej temperaturze wody. Na poparcie swoich słów pokazała nam zdjęcia okazów ryb złowionych na przestrzeni ostatnich kilku lat. Obejrzeliśmy z szacunkiem fotografie gdyż było na co popatrzeć. Należy wspomnieć jeszcze , że na terenie ośrodka , przy recepcji jest maleńki sklepik wędkarski zaopatrzony w sprawdzone przynęty i drobny sprzęt wędkarski. Jako rasowi wędkarze nie odmówiliśmy sobie przyjemności zakupienia do kolekcji kilku regionalnych specjałów spinningowych.

Ostatni dzień pobytu poświęciliśmy na obejrzenie pozostałych jezior na łowienie w których zwyczajnie zabrakło nam już czasu. Nigdy nie wiadomo kiedy tu zawitamy po raz kolejny a dobrze wiedzieć co w trawie piszczy.
W ciągu tygodniowego pobytu na gościnnych szwedzkich wodach przeżyliśmy moc wędkarskich przygód i jak zwykle w takich sytuacjach bywa żal było wracać do polskiej, szarej rzeczywistości. Ale ten wędkarski raj jest w sumie niedaleko . Wystarczy tylko przepłynąć Bałtyk…Tutaj się wraca.

Podobne artykuły:

  1. Wyprawa do Korro Czym byłoby wędkarstwo gdybyśmy tylko gromadzili sprzęt nie mając sposobności...
  2. Ruovesi – duże jezioro w Finlandii W Rouvesi byliśmy już z 30-osobową grupą wędkarzy na początku...
  3. Woda wodzie nie równa. Gdzie jechać na wyjazd nad wodą? Popularnym kierunkiem wakacyjnym są różnego rodzaju wyjazdy nad wodę. W...
Tagi: Szwecja, wędkarstwo

Ostatnie wpisy

  • Spacer wzbogacony: Jak przekształcić codzienną przechadzkę w przygodę i trening
  • Joga na świeżym powietrzu: harmonia ciała i natury
  • Zajęcia sportowe dostosowane do potrzeb dorosłych – co wybrać?
  • Najczęstsze błędy początkujących bramkarzy i jak ich unikać
  • Wiosenne przejażdżki rowerowe

Tagi

biegi deska europa fitness góry hobby joga kajakarstwo kitesurfing kulturystyka narty nurkowanie odzież odżywki piłka podróże rower rozrywka siłownia snowboard sport sporty motorowe sporty powietrzne sporty walki sporty wodne sprzęt suplementy survival Szwecja taniec tenis trasy trekking turystka piesza turystyka windsurfing wspinaczka wycieczki wydarzenia wypoczynek wędkarstwo zdrowie zima ćwiczenia żeglarstwo
Mapa serwisu | Chcesz tu umieścić reklamę ?
ActiveHolidays © 2025