Po trzeciej wyprawie na szkierowe szczupaki zapragnęliśmy trochę urozmaicenia. Jak to zwykle u nas bywa, kończąc jedną wyprawę już myślimy o następnej. Tym razem wybór padł na SVAGADALEN, rejon w środkowej Szwecji (Szwedzi mówią, że to już północna Szwecja, bo to około 400 km na północ od Stockholmu), o bardzo urozmaiconych łowiskach i rybach. Najliczniej występuje tam szczupak i okoń (w jeziorach i rozlewiskach) oraz lipień i pstrąg w rzece SVAGAN. Łącznie z odmianami pstrąga występuje tam 10 gatunków ryb o wędkarskim znaczeniu. Już sam obszar objęty licencją (15000 ha i 100 km rzeki) wskazuje, że jest to łowisko (a raczej łowiska) dla aktywnych wędkarzy.
Tydzień pobytu i wędkowania to stanowczo za mało na tak wielki obszar. Wyprawę do SVAGADALEN zorganizowała nam firma Active Holidays. Wszystko było załatwione profesjonalnie, czyli dokładnie i na czas. Na miejscu otrzymaliśmy lepszy apartament od zarezerwowanego, bo akurat był wolny. Był to domek KOCKAN o powierzchni mieszkalnej 78 m2. Mieliśmy tam wszystko, a więc: duża kuchnia wyposażona we wszystko, co potrzeba (w tym lodówka z trzema szufladami zamrażarki), prysznic i umywalnia (w podziemnej części domku), duży salon telewizyjny, dwie sypialnie (jedna na parterze, druga na piętrze) – w każdej po dwa oddzielne łóżka, dodatkowy szeroki tapczan na piętrze, WC oraz mnóstwo szaf i schowków. Do kompletu weranda przed wejściem. Domek ogrzewany olejowym piecem c.o. przy którym można było suszyć rzeczy i który dostarczał również ciepłej wody. Jako atrakcja służył stary piec na drewno, do którego opał znajdował się na werandzie.
Nasz przemiły gospodarz i jednocześnie właściciel domku Kaj Vernersson sam dbał o to czy np. nie potrzebujemy dodatkowej benzyny lub specjalnego drewna do wędzenia ryb (wędzarnia do dyspozycji na terenie posesji). Otrzymaliśmy od niego stosowne mapy i wskazówki, gdzie na początek mamy szukać ryb. Otrzymaliśmy też klucze do dwóch łódek z silnikami 4HP (niezawodne Suzuki) i dodatkowo do dwóch łódek na innym jeziorze (lekkie łodzie aluminiowe 4,10 i 4,60 m). Do dyspozycji była też przyczepka do przewożenia łodzi, tak więc można było pojechać na każde łowisko (oczywiście w ramach obszaru licencji). Mimo, że nie odpuszczaliśmy rybom ani jednej wolnej chwili (poza godzinami niezbędnymi na sen – w tym rejonie w czerwcu noc trwa tylko 2 godziny), to możemy powiedzieć, że do jako takiego poznania łowiska brakowało nam jeszcze około miesiąca Oznacza to, że można tam jeździć wielokrotnie, bo jest tam dużo do odwiedzania. Z braku czasu nie wzięliśmy do ręki żadnych innych wędek niż spinningi. Szczupaków i okoni jest tam tak dużo, że w najgorszą pogodę musisz coś złapać. W okresach dobrych brań nie ma pustego rzutu. Szczupaki dosłownie jeden za drugim ścigają się do Twojej przynęty. W czasie wyprawy zdarzały się ataki ogromnego szczupaka na półmetrowca ciągniętego na wędce do łodzi, ataki na wyjmowaną z wody przynętę, a nawet atak szczupaka na przynętę zawieszoną (nieruchomo!) 15 cm na wodą. Sprawdziły się przewidywania i rady, znanego w świecie wędkarskim, Pana Andrzeja Podeszwy właściciela firmy JAXON, którego spotkaliśmy na promie, że o tym czasie szczupaki będą stały w „zielsku”, na płyciznach 1,5 do 2,5 m. Pan Andrzej gratulował nam też dobrego wyboru miejsca wyprawy, co się w pełni potwierdziło. To był bardzo dobry wybór. Największą rybą – złowioną przez Arka – był szczupak 100 cm. Ryba nie była ważona, ponieważ po sesji zdjęciowej wróciła szybko do wody. Mamy nadzieję spotkać się z nią znowu następnym razem. Przeważały jednak szczupaki średnie, choć było parę sztuk 76- 86 cm. Do tego dwa okonie godne uwagi: 33 cm i ponad 40 cm (wypięty przy łodzi). Okonie nie zaczęły wtedy jeszcze żerować ze względu na przedłużające się zimno (nad rzeką SVAGAN znaleźliśmy pozostałości po zimie w postaci grubego lodu). Główne nasze przynęty to slidery Salmo, Alga 2 i 3, woblery Salmo i Yozuri, obrotówki Jarka Magdziarza no i trochę gumy. Nasi dwaj muszkarze – Arek i Krzysztof łowili przez jeden dzień na muchę na rzece Sagan co „zaowocowało” wykwintną kolacją z lipieni. Gospodarz Kaj twierdził, że na dobre brania pstrągów była stanowczo za wysoka woda, ale mówiąc szczerze to nie przyłożyliśmy się do tych pstrągów. Zabrakło po trochu odwagi na trudny teren nad rzeką, wiary w sukces, no i czasu. Następnym razem jednak nie odpuścimy.
Trzeba jeszcze wspomnieć o cudownej, choć trochę surowej, przyrodzie SVAGADALEN. Krajobrazy nadające się na pocztówki. Teren pagórkowaty, porośnięty głównie świerkami i brzozami, poprzecinany strumieniami, rzeką i bardzo licznymi jeziorami i rozlewiskami, o dużej ilości skał i głazów. Spotkaliśmy tam dzikie gęsi, żurawie i wiele innych ptaków, które czasem przychodziły bardzo blisko domu. Do tego brak ludzi (nie zważając na nielicznych tubylców).Jako radę (z naszego doświadczenia) dla idących w nasze ślady, powiemy, że całkowicie zbędne jest zabieranie silników elektrycznych i akumulatorów, ponieważ nie te odległości, a przy silnym wietrze pływanie na takim silniku to strata czasu. Zauważyliśmy, że hałas silnika spalinowego uaktywniał nawet drapieżniki. Całkowicie jednak niezbędne jest zabranie odpowiednich środków przeciw komarom i meszkom. My mieliśmy z nimi względny spokój bo było bardzo zimno i silnie wiało, ale gdy tylko się ociepliło, to koniec świata. Co do ubioru, to należy być przygotowanym na każdą pogodę, łącznie z czerwcowym gradobiciem. Wyposażenie w echosondę też wydaje się nam niezbędne do poszukiwania łowisk i ryb. Nam bardzo przydała się łączność radiotelefoniczna między łodziami (2 x Midland o zasięgu 17 km). Zdając sobie sprawę, że wszystkiego nie napisaliśmy odpowiemy na pytania skierowane do nas. Chętnie nawiążemy też kontakty z innymi wędkarzami, którzy przeżyli taką wspaniałą wyprawę wędkarską do Szwecji jak my.
Zobacz też: www.apartamentypoznan.eu