Niewielu udało się tak zawładnąć wyobraźnią sympatyków boksu przez kolejne dziesięciolecia, dlatego też słynny „Manassa Mauler” był i wciąż pozostaje niedoścignionym wzorem dla wielu współczesnych gladiatorów ringu. Mimo, iż nie dysponował on warunkami fizycznymi charakteryzującymi współczesnych mistrzów wagi ciężkiej, pozostaje on do dziś pod wieloma względami przykładem cech ucieleśniających prawdziwego championa. Max Schmelling, słynny pogromca wielkiego Joe Louisa, pytany niedawno, który ze znanych mu pięściarzy byłby w stanie obecnie zdominować kategorię ciężką wymienił nazwisko Dempseya, uzasadniając, iż „miał on w sobie wszystko”.
William Harrison Dempsey urodził się 24.06. 1895 roku w Manassa, miejscowości położonej w górzystym stanie Kolorado. Wychował się wraz z pozostałymi dwunastoma dziećmi państwa Dempseyów, wtedy też nazywany był często imieniem „Harry”. Po ukończeniu szkoły podstawowej, mając niespełna 16 lat Dempsey zdecydował się na życie poza domem rodzinnym i środowiskiem, gdzie wszechogarniająca bieda była zjawiskiem niemal powszechnym.
W tym okresie pędził on żywot typowego włóczęgi, zwiedzając Amerykę, korzystając z pociągów towarowych oraz okazjonalnie podejmując dorywczą pracę w napotkanych osadach górniczych. Legenda głosi, iż podróżował on w niecodzienny sposób, zawieszony pod wagonami tuż nad torami kolejowymi. Wtedy również po raz pierwszy miał toczyć pierwsze walki w lokalnych klubach pod zmiennymi pseudonimami, począwszy od „Kid Blackie”, „Young’ Dempsey”, a skończywszy na „Jack Dempsey”. Imię to miało być zapożyczone od byłego mistrza świata wagi średniej Jacka „Nonpareil” Dempseya.
Wielu ze zwycięskich pojedynków przyszłego championa trudno odnaleźć w oficjalnych statystykach opisujących wstępną fazę jego zawodowej kariery, jednak już na wczesnym jej etapie w 1917 roku, mając zaledwie 19 lat otrzymał on surową lekcję pokory w Salt Lake City, doznając po raz pierwszy i jak się później okazało ostatni porażki przez nokaut. Jim „Fireman” Flynn, typowy „journeyman” tamtej ery dokonał tego już w początkowym starciu ich walki. Plotkowano wówczas, iż Dempsey świadomie zrezygnował z kontynuacji pojedynku, jednak „Manassa Mauler” winił za tę niespodziewaną przegrana brak należytej rozgrzewki, do której nie przywiązywał wagi, ze względu na łatwość, z jaką dotąd odprawiał kolejnych swoich oponentów. Jesienią tego roku miało miejsce inne znaczące dla niego zdarzenie, kiedy w jednym z barów San Francisco poznał Jacka “Doc” Kearnsa, przyszłego swojego menedżera, człowieka, który wkrótce nadał nowy impet jego pięściarskiej karierze.
Kearns, były pilot samolotowy, hazardzista i urodzony „showman” zaczął na stałe współpracować z Dempseyem, dbając nie tylko o jego sportową karierę, ale również o właściwy trening, a nawet dobór sparring-partnerów. Opiekował się on już kilkoma zawodnikami, takimi jak walczący w wadze średniej Billy Murray i Jimmy Clabby oraz w lekkiej „Red” Watson, czy Joe Bonds, nie miał jednak gwiazdy w kategorii ciężkiej. Dempsey wydawał się być idealnym kandydatem.
Po zwycięstwach nad Edwardem “Gunboat” Smithem, Carlem Morrisem, Bobem Devereem, Levinsky’m oraz Danem Flynnem na swojej drodze do upragnionego tytułu napotkał klasowego przeciwnika w osobie Freda Fultona. Dempsey znokautował go w przeciągu 18 sekund i tą błyskawicznie rozstrzygniętą walką przekonał promotora Texa Rickarda, co do swoich szans na zdobycie najcenniejszej nagrody w boksie zawodowym, tytułu mistrza świata wagi ciężkiej.
Królem tej kategorii był wówczas Jess Willard, mierzący niemal 2 metry wzrostu, ważący ponad 110 kilogramów bokser, który cztery lata wcześniej w kwietniu 1915 roku w Hawanie na Kubie, po 26 rundach morderczego i do dziś budzącego ożywione dyskusje pojedynku, znokautował samego Jacka Johnsona, zawodnika wciąż często wymienianego na listach najlepszych zawodników tej kategorii w historii boksu. Umiejętności czysto techniczne Willarda nie były może najwyższej klasy, jednak “Pottawatomie Giant” dysponował adekwatną do jego rozmiarów, wprost przerażająca siłą ciosu. Zdawał sobie z tego sprawę również promotor Dempseya:
„Synu, boję się o ciebie, obawiam się, co może ci zrobić ten Willard. Wiesz, on kiedyś zabił człowieka…”
Mówił Rickard do swojego podopiecznego, nawiązując do tragicznego wypadku podczas walki z niejakim Bull’em Young’iem sześć lat wcześniej w Kalifornii. Ważący wówczas około 85 kilogramów i mierzący kilkanaście centymetrów mniej Dempsey nie wydawał się być przerażony perspektywą pojedynku z Willardem: „Wiem, że to zrobił Panie Rickard. Cóż, stajesz do walki z nim i robisz to jak najlepiej tylko potrafisz, ale jeśli trafi cię bardzo mocno i zrobi ci rzeczywiście krzywdę, a ty będziesz uważał, że chce cię zabić, po prostu padniesz na deski i nie podniesiesz się z nich. Proszę się nie martwić o mnie, nie chce być tym zabitym.”
Odpowiedział „Manassa Mauler”, dodając z tajemniczym uśmiechem na twarzy:
„Niech Pan się nie obawia Panie Rickard, dam sobie z nim radę.”
Nie były to jedynie słowa, mające dodać pewności siebie pretendentowi. Dempsey był tak przekonany o sukcesie, iż postawił całą swoją przyszłą gażę za walkę, niemal 40.000 ówczesnych dolarów na swoje zwycięstwo i to przez nokaut w pierwszej rundzie. Historia pokazała, że ta wydawałoby się szaleńcza decyzja nie była pozbawiona racjonalnych podstaw. Naoczni świadkowie opisywali to, co zobaczyli 4 lipca 1919 roku na ringu w Toledo, jako spotkanie rozwścieczonego, żądnego krwi tygrysa z człowiekiem. Pierwsza runda z pewnością zasługuje na miano jednej z najbardziej brutalnych i jednostronnych w długiej historii boksu. Tuż po gongu Dempsey natarł z niespotykaną furią na górującego nad nim swoimi fizycznymi rozmiarami championa powalając go siedmiokrotnie w tym starciu. Po jego zakończeniu Willard był w tak złej kondycji fizycznej, że „Manassa Mauler” opuścił już nawet ring przekonany, iż walka jest już zakończona. Sędzia ringowy nie przerwał jednak tej jednostronnej „masakry”, a Willard zdecydował się wyjść do kolejnej rundy. Po trzeciej również miał protestować, na szczęście Walter Monohan, stojący w jego „narożniku” wreszcie poddał półprzytomnego byłego już championa.
Po zapoznaniu się z raportem z obdukcji Willarda, gdzie wymienia się takie obrażenia jak m.in. złamania nosa w kilku miejscach, sześciu żeber, pogruchotaną szczękę, pękniętą kość policzkową, kilka wybitych zębów oraz częściową utratę słuchu, pojawiła się plotka o użyciu przez Demseya niedozwolonej substancji utwardzającej rękawice, jednak późniejsza historia jego walk, jak również dokumentacja fotograficzna tego pojedynku przeczy tej pogłosce. Tego dnia „Gigant z Pottawatomie” nie zmierzył się z kilkadziesiąt kilogramów lżejszym bokserem, tego wieczoru stanął on naprzeciwko Jacka Dempseya, nowego championa wagi ciężkiej, zawodnika będącego do dziś ucieleśnieniem dzikości i agresji pomiędzy linami ringu.
Paweł Leśniewski