Motywacja i zwiększanie ilości wspinania to dwa kluczowe elementy sukcesu. Naprawdę nigdy dość podkreślania jak ważne są te dwa czynniki, dlatego dziś znowu wracam do tego tematu. Marius1) poprosił mnie, abym zilustrował jego artykuł jakąś anegdotką, więc opowiedziałem mu pewną historię z początków mojego wspinania, choć sam nie jestem pewien, jak wiele wspólnego ma ona z motywacją i zwiększaniem ilości wspinania.
Z punktu widzenia edukacyjnego, mój ostatni rok szkolny stanowił totalną katastrofę, ale patrząc na to z innej perspektywy był on również wstępem do rzeczy wielkich. Wszystko co zdołałem przeczytać tamtego roku dotyczyło wspinania, wszystko o czym byłem w stanie myśleć dotyczyło wspinania, nic więc dziwnego, że nie mogłem skoncentrować się na niczym innym. Latem, gdy nadeszła sesja egzaminacyjna, pamiętam, że chodziłem po mieszkaniu, w którym wszyscy moi przyjaciele ostro zakuwali, i myślałem tylko o tym jak bardzo chciałbym się wydostać z tego miejsca. Nie mogłem się już doczekać wakacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo rozciągną się one w czasie. Wyniki moich egzaminów stanowiły dla mnie dużą niespodziankę. Moja szkoła nie chciała, abym powtarzał ostatni rok! W wieku lat 16 byłem więc całkowicie wolnym człowiekiem i mogłem w końcu robić dokładnie to na co miałem ochotę.
Spakowałem cały szpej i ruszyłem w kierunku autostrady M1. Był rok 83. Przeczytałem gdzieś, że modnym miejscem do wspinania jest obecnie Stoney Middleton, więc ruszyłem na jego poszukiwanie. Przyjechałem na miejsce późno w nocy, samotnie, w deszczu. Nigdzie żywej duszy. Poczułem się całkowicie rozczarowany i odrobinę przestraszony. Pamiętam, ze zadzwoniłem do brata w poszukiwaniu wsparcia moralnego. Nie wiedząc co robić, postanowiłem, że następnego dnia pojadę stopem do Walii w nadziei spotkania jakichś wspinaczy, no i może powspinania się w końcu. Zasnąłem w jakimś garażu w wiosce, przy olbrzymich cysternach na paliwo, w miejscu, które później było znane jako Kraina Słońca o Północy, z powodu żółtej latarni, która zawsze paliła się przez całą noc.
Następny dzień był jeszcze dziwniejszy i miał zmienić moje życie raz na zawsze. Nigdy wcześniej nie wspinałem się w Walii. Cała moja wiedza na jej temat pochodziła z książek wspinaczkowych, więc chyba nie za bardzo wiedziałem dokąd jechać. Spędziłem cały dzień na stopie. Na miejsce dotarłem późnym wieczorem, tak zresztą jak poprzedniego dnia. Ostatnia okazja dowiozła mnie do Llandudno, którą to nazwę usłyszałem po raz pierwszy w życiu. Młoda para, która mnie wiozła, chciała objechać masyw Little Orme. Skoro więc nie miałem pojęcia dokąd jechać, postanowiłem zostać z nimi jak najdłużej się da. Jak tylko zjechaliśmy z autostrady pogratulowałem sobie właściwej decyzji. Po lewej stronie ukazało się wapienne zbocze, aż rojące się od wspinaczy. Natychmiast powiedziałem wiozącej mnie parze, że tutaj będzie doskonale. Wyskoczyłem z samochodu i zacząłem podchodzić pod górę drogą wpatrując się we wspinaczy. Jeden zdecydowanie wyróżniał się spośród innych. Ubrany był w czerwone skiny i białe skarpety podciągnięte do kolan. Właśnie wisiał na linie, klnąc i bluzgając na swój skałowstręt. Usiadłem niedaleko z grupą innych wspinaczy, aby się poprzyglądać. Po pewnym czasie i mnóstwie wysiłku udało mu się poprowadzić tą drogę. Nazywała się ona Elektric Kool Aid Acid Test i miała wycenę E5 6c. Było to dopiero trzecie przejście, a wspinacz nazywał się Jerry Moffat. Pozostali wspinacze stanowili prawdziwy panteon brytyjskiego wspinania w tamtych czasach, byli to: Ron Fawcett, Andy Pollit, Chris Gore and Martin Attkinson. Tej samej nocy zostaliśmy wszyscy razem wyrzuceni z pubu London. Aż trudno było mi uwierzyć w wydarzenia tego dnia, pamiętam, że znowu zadzwoniłem do brata, aby się pochwalić, że byłem w pubie z Jerry Moffatem! Wkrótce zaprzyjaźniłem się z nimi wszystkimi, ale najbardziej z Jerrym, od tamtej pory byliśmy praktycznie nierozłączni w skałach (Jerry nadal zresztą klnie i bluzga). Tamtego lata, które zaliczam do moich najlepszych sezonów, mój poziom wspinaczkowy skoczył z E1 do E5. Rok później poprowadziłem Statement of Youth. Drogę wycenianą na 8a. Była to wtedy druga pod względem trudności droga na Wyspach.
Sądzę, że morał mojej historyjki jest następujący: jeśli chcesz czegoś naprawdę mocno i ze wszystkich sił starasz się to osiągnąć, na pewno ci się to w końcu uda. Jeśli naprawdę chcesz się wspinać lepiej, to będziesz się wspinał lepiej.
Marius Morstad – pracownik Norweskiego Uniwersytetu Sportowego, długoletni doradca treningowy Bena Moona, Jerry’ego Moffata i Malcolma Smitha, projektant pierwszych butów asymetrycznych, autor wielu artykułów o treningu dla On The Edge’a.